Drugi tydzień studiów. Na pytanie "Jak leci?" odpowiadam "Jakoś leci". Faktycznie jakoś tam jest. Póki co zapał do pracy przeszedł mi tylko w przypadku kilku przedmiotów. Niestety jeden z tych przedmiotów to Projekt dyplomowy. Normalnie ludzie robią to co chcą i lubią. Ja mam do wyboru projekt w tematyce metod numerycznych lub algorytmów kompresji danych. Szalenie interesujące, szczególnie, że inne grupy piszą gry, CMSy, aplikacje internetowe i generalnie coś bardziej użytecznego niż to co mam ja. Marudzę? A jakże! Nie podoba mi się to i uważam, że o kant dupy taką sprawiedliwość potłuc. Dlaczego akurat ja (pomijając piętnastu innych nieszczęśników) muszę się męczyć? Nie chciałem być w tej grupie, a jestem. Nie lubię C++, a metody numeryczne będę miał dopiero latem. Wrrrr... No dobrze, jakoś to będzie, ale nie mam najmniejszej ochoty mierzyć się z tym. Niestety muszę. Poza tym dwa nudne wykłady grafika komputerowa oraz algorytmy i struktury danych 2.
Na szczęście na poprawę humoru zajmuję się zupełnie innymi rzeczami. Np. zastanawiam się co stanie się z chińskim sosem pikantnym, który od tygodnia dojrzewa na parapecie mojego okna. Szczelnie zamknięte pudełko przechowuje czerwoną ciecz. Na razie na dnie zbiornika wylądowało coś co można chyba nazwać czerwoną papryką (wersja proszkowa) nieco ponad wytworzyła się leciutka galaretka. Póki co wstrzymuję się otwieraniem tego czegoś. Jednak sądzę, że taka śmierdziuszkowa bomba może mi się kiedyś przydać. Poza tym ciekawi mnie co też dzieje się z sosem chińskim wystawionym na działanie promieni słonecznych.
Oczywiście w ramach poprawy humoru istnieją błogosławione przeze mnie weekedny. Jakby to powiedział optymista? Już tylko środa, czwartek i już piątek! TAK
1 komentarz:
Hmm... to moze ja nie bede narzekac? :P Na (nie)szczescie jest jeszcze praca, wiec zawsze mozna pomarudzic na torche inny temat ;) A ja w weekend pracuje :(
Prześlij komentarz