Zaczęło się w środę. Miałem dziwną noc. Obudziłem się z wrażeniem jakbym dopiero co zszedł z boiska. Zmęczony i wyczerpany. Po przespanej nocy to dość dziwne. Prysznic i ciągłe myśli, że to raczej nie mój dzień.
Na zajęciach z Projektu dyplomowego dostaliśmy porcję koszmarnych tematów, z których żaden nie interesuje mnie w najmniejszym stopniu. Jakby tego było mało dostałem dodatkowy program, który przygotuję "Tak po prostu, bez oceny. Bo to trywialne". Program ma otwierać, edytować, zapisywać pliki bmp. Taki MS Paint. Wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie. Szczególnie, że aby uzmysłowić działanie niektórych mechanizmów dotyczących bitmap, mam zakaz korzystania z bibliotek graficznych C++. Mam wszystko zrobić od zera. Jest tylko mały problem. Po pierwsze, nie jestem programistą. Po drugie, nie zamierzam być. Po trzecie, jak dotąd nie mam zielonego pojęcia o C++. Jednym słowem kupa.
Jednak to jeszcze nie to. Popołudniu byłem u lekarza. Kontrola w sprawie mojego skręconego kolana. Byłem pewien, że wszystko będzie ok, ewentualnie jakieś wskazania na temat tego co mogę, a czego nie mogę robić. Lecz lekarz nie wie co mi jest, nie może mnie w 100% zapewnić, że wszystko będzie dobrze gdy mięśnie odzyskają dawną sprawność. Wie jedno. Ich odbudowa może potrwać dłużej niż oboje przypuszczaliśmy i czeka mnie artroskopia. Jeśli w tym tygodniu wyrobię się z badaniem na przeciwciała ze szczepienia na żółtaczkę to mogę mieć zabieg już w listopadzie.
Zastanawiam się "Ile jeszcze we mnie wiary". Ostatnio ją tracę. Nie przejmuję się jakoś strasznie samym zabiegiem. Jakoś to będzie. Martwię się wynikiem. Mam tylko jedną opcję pozytywną, ale aż kilka negatywnych. Od uprzykrzających życie po zatrzymujące mnie w szpitalu na dłuższy okres. Nie cierpię szpitali. Nie znoszę tego miejsca! Nie wyobrażam sobie mojego pobytu w szpitalu! Nie chcę!
Może dla kogoś czytającego te słowa to nic wielkiego, ale od marca minęło bardzo dużo czasu. Bardzo wiele przelanego potu. Przy ubieraniu się, przy chodzeniu po schodach, przy próbach skakania. W momencie, gdy każdego dnia musiałem sobie robić zastrzyk brzuch. To nie jest nic. Nie dla mnie. Wierzyłem, że wszystko będzie dobrze. Nagle brzdęk i wszystko pękło. Nie mam na nic ochoty, nie wiem co mam z sobą robić. Najlepiej idzie mi leżenie w łóżku, z głową odizolowaną od świata.
Boję się, że to nie pójdzie tak gładko jak myśli mój lekarz. Pierwszy raz od dłuższego czasu nie mam sił. Chciałbym powiedzieć "Będzie dobrze" i mogę to powiedzieć, ale słowa te nie będą mieć już tej wiary co dawniej.
Dzisiaj huśtam się w cyklofrenicznym transie. Z jednej strony się cieszę, bo o 16 zacznie się weekend, ale za chwilę mam ochotę rzucać przedmiotami, później usiąść i nic nie robić i znów od nowa, radość, wściekłość, nic, radość, wściekłość, nic itd. Dziwne to wszystko. Może przesadzam, może martwię się na zapas, ale kurka chyba raz w życiu mam prawo co?
3 komentarze:
Jak wiem, że zbliża się ból, płacz, krzyk i cierpienie, to żeby nie popaść w depresje, zaczynam myśleć o tym jak będzie jak już to wszystko minie. Wybieram oczywiście opcje pozytywną. Myśle, że np za dwa miesiące będzie już po wszystkim, powoli będę zapominać, że cokolwiek się stało, tworze sceny w których opowiadam komuś jak bardzo się bałam, a tak naprawdę okazało się, że nie ma czego.
Z takimi myślami w tym roku góry zdobywałam. Cierpie na jakieś problemy z oddychaniem i wchodzenie pod góry było w sumie katorgą, ale cały czas myślałam, że np już za dwa dni będę spowrotem w Bydgoszczy, odpoczne, zregeneruje się, a potem wszystko co złe pójdzie w niepamięc i będe się tylko cieszyć, że udało mi się pokonać górę, swoje słabości i zdobyłam szczyt.
Życzę pozytywnych emocji.
Pozdrawiam
Szkoła ? Cóż, typowe staroświeckie bajdurznie, które nie nadają się do niczego. No, poza logicznym myśleniem (np. o tym, że prowadzącym tej logiki brakuje, a najczęściej to partnerskiego podejścia do klienta/ucznia/studenta). Ale, żeby tak programowanie na NIE ? To podstawowe wyposażenie uInformatyka :P
Szpital ? Jak się często tam bywa, to można nabrać specyficzne podejście do świata ;-) Ale Tobie to nie grozi :P
Trans ? Cóż, jeśli doświadczam uczuć to z reguły nie jest to nic pozytywnego, zatem u mnie są zwykle w trybie stand-by ;D
To co przeżywasz to normalne reakcje zdrowego na umyśle człowieka, który ma lepsze i gorsze chwile. Teraz była chwila zwątpienia, ot cała fraszka.
Hmm... Znam to uczucie. Co poradzic? Nic sie nie da. Trwac i nie poddawac sie... Niech sie wali, ale Twoja wiara i stabilnosc musi trwac niewzruszone ;)
Artroskopia nie jest taka zla ;)
Uwazam, ze bedzie OK :)
Pytanie w jakim szpitalu to bedzie?
i co pozniej? Dom, czy lezanka?
Bedzie dobrze, studiami nie ma co sie martwic, zawsze cos mozna wykombinowac ;) Pomysli sie :)
Prześlij komentarz