czwartek, 27 września 2007

Coraz wyraźniejszy koniec

Październik tuż tuż. Wkrótce trzeba będzie wyjechać na studia. Powoli przyzwyczajam się do tego, że "chwile" będzie można kolekcjonować jedynie w weekendy. Jednak przyzwyczaić się trzeba, bo pewnych rzeczy nie da się tak po prostu przeskoczyć. Życie to ciągłe próby i wybory. Trzeba się trzymać i walczyć o swoje! Zacznie się rok akademicki, powstanie wyraźna granica czasu pomiędzy studiowaną Łodzią, a wspólnym Piotrkowem. W naszych planach jest jeszcze wspólna Łódź od czasu do czasu. Ten rok będzie równie udany jak poprzedni, albo lepszy (nie ma wyjścia)! Studia? Przy okazji :P Na szczęście to ostatni rok rozłąki i marudzenia o wyjazdach do Łodzi ;)


Na deser, tak z zupełnie innej beczki, polecam nowy album Riverside, w szczególności kawałek Emryonic oraz Ultimate Trip.

piątek, 21 września 2007

Podsumowanie dnia

Miłości i zrozumienia musimy uczyć się od siebie.

niedziela, 16 września 2007

Ubuntu

Od dłuższego czasu pragnąłem spróbować zabawić się z czymś innym niż wszędobylski Windows. Dystrybucji Linuxa jest wiele jednakże zawsze jakoś brakowało czasu i chęci na ściąnięcie którejś wersji z sieci. W końcu trafiła się okazja, Kowal podarował mi krążek z Ubuntu i zaczęło się.

Instalacja

Proces prawie konwencjonalny. Mamy tutaj standardowe "nexty", więc nic nowego. Podoba mi się, że system wchodzi najpierw z LiveCD i jeśli nam się podoba to już w działającym środowisku linuxowym dokonujemy instalacji systemu. Czyli mamy ładną rozdzielczość (prawie, ale o tym dalej), kolorki oraz tapetkę. Wydzielenie partycji z Windowsa XP SP2 na Ubuntu odbywa się bezproblemowo. Wskazujemy jaką część dysku chcemy wydzielić do partycji linuxowej i lecimy dalej. Poszło gładko. Schody zaczęły się później.

Schody czyli rozdzielczość

Pierwszy i zasadniczy kłopot w Ubuntu to rozdzielczość. Docelowo zależało mi na uzyskaniu przedziału 1280x800. 800x600 czy 1024x786 to żaden kłopot bo te rozdzielczości mamy normalnie dostępne. Monitory panoramiczne nie są jednak jeszcze standardem. A skoro system nie widzi żądanej rozdzielczości, to co wypadałoby zrobić? Sterowniki! Tak, ale nie mamy tutaj wizardowych setupów jak w przypadku Windowsa, więc robi się ciężko. Jednak z pomocą nadchodzi polskie forum buntu. Okazuje się, że modyfikacja niejakiego xorg.conf może pomóc w uzyskaniu efektu. Zacząłem się bawić i uszkodziłem rozdziałkę do tego stopnia, że obraz był wyświetlany niczym w kalejdoskopie. Być może K-bay, który pomógł w naprawie problemu opisałby to lepiej. Tak czy siak udało się osiągnąć pożądany efekt przez edycję xorg.conf jednak nie vimem, ale przy pomocy polecenia recofigure - czy jakoś tak. Szczerze powiedziawszy do końca nie pamiętam jak to zrobiłem. SZOK! Ale udało się!

Wrażenia ogólne

Na razie jestem przerażony wszelakimi instalacjami. Jak na razie wiem, że można korzystać z instalatora pakietów Synaptic. Znajdujemy interesujący nas program na liście i buch. Druga metoda to terminal i klepanie poleceń instalacji z paluszków. Czasem wpadnie jakiś kod do skompilowania - chyba, że się mylę - dopiero później instalacja.

Nieco przeszkadza mi inne zachowanie programów w porównaniu do windowsowych odpowiedników.

Ubuntu podoba mi się z dwóch powodów. Po pierwsze po instalacji systemu mam niemal wszystko by rozpocząć pracę. Większość niezbędnych programów już jest. Sama instalacja nie zajmuje więcej jak jedną godzinkę. Wizualnie Ubuntu też przyjemnie wygląda. Poza tym system jest linuxem czyli jego największą zaletą jest konfigurowalność.

Co będzie dalej z buntu zobaczymy.

Na razie mój Ubuntu wygląda tak:

wtorek, 11 września 2007

Mój foobar

Czekam na wyniki poniedziałkowego zaliczenia. Jest to czynność niezwykle stresująca, bo mimo wykonania pięciu z sześciu zadań, wcale nie czuję pewności. Oby to całe moje czekanie skończyło się pozytywnie.

Aby nieco się odstresować, postanowiłem umilić sobie oczekiwanie i zająłem się czymś nowym. Konfiguracja wizualna programu foobar2000. Oto efekt mojej pracy.


Liczę na opinie.

piątek, 7 września 2007

Wynik małego planu

Zmieniłem trochę założenia swojego planu odnośnie nauki baz danych. Chodzi głównie o realizację materiału czwartkowego. Zastosowanie procedur etc. postanowiłem zamienić na praktyczne ćwiczenia, a wyzwalaczy douczę się jak już to czego uczyłem się do tej pory wejdzie mi na tyle w krew, że będzie mi się śnić po nocach. Jakoś to będzie, lepiej żeby było dobrze :P

Dzisiaj jest piątek i wiecie co? Ten dzień zacznie się popołudniu :) Reszta nie ma żadnego znaczenia!

"Szczęśliwi kochankowie pływają w marcepanach, spojrzeniami swymi dosięgają gwiazd"
- Pidżama Porno, Outsider

wtorek, 4 września 2007

Mały plan

Oto mój plan dotyczący nauki baz danych na najbliższe dni.

Wtorek:
  • kursory
  • obsługa błędów (środa)
Środa:
  • kolekcje
  • tworzenie procedur, funkcji, pakietów
Czwartek:
  • zastosowanie procedur, funkcji i pakietów
  • wyzwalacze
Tyle jeśli chodzi o szpanowanie nazwami rozdziałów tej książki. Idealna wersja wydarzeń zakłada, że zdążę ze wszystkim, wówczas będę mógł mieć troszkę czasu na kolekcjonowanie pozytywnych wrażeń. Jeśli nie... wszystko przesunie się w czasie i radosnych chwil będzie mniej.

LEGENDA WPISU:
  • nazwa rozdziału - jeszcze nie ruszone
  • nazwa rozdziału - właśnie rozgrzebywane
  • nazwa rozdziału - załatwione

sobota, 1 września 2007

Cree, choroba i "do pracu"

Dawno się tu nic nie pisało panie Sebastianie. Działo się tak nie bez powodu. Choroba przegoniła mnie do wyrka!

Wszystko zaczęło się w zeszłą niedzielę. Razem z Super Dziewczyną wybraliśmy się na koncert zespołu Cree. Zawsze chciałem ich usłyszeć, ale jakoś się nie udawało. Skoro była okazja nie wypadało jej nie wykorzystać. To co mnie uderzyło podczas naszego wypadu to pogoda. Po prostu pachniało wczesną jesienią, a to co mamy za oknem to już jesień pełną gębą. Oczywiście liście jeszcze się nie złocą i nie "symulują padaczki" (KDZKPW), ale temperatura i ogólna aura po prostu jesienna. Wracając jednak do niedzieli. Cree zagrali punktualnie i to mi się bardzo podobało, szkoda, że nikt ich nie supportował, bo wtedy ludzie by się bardziej nakręcili i oczywiście byłoby więcej muzyki do słuchania. Niemniej jednak koncert zaliczam do udanych i bardzo ciekawych. W swojej klasie (czyt. klimatach muzycznych) zespół Sebastiana Riedla jest naprawdę dobry. Najlepsze podczas koncertu było wykonanie Whisky, publika dawała czadu śpiewając zamiast wokalisty. Zawsze podobały mi się takie akcje na koncertach. Powoli dochodzimy do sedna niedzieli czyli drugiego bisu zespołu. Zebrani krzyczą "BIS", "Bastek", "Cree" nawet "Sto lat" było. Wychodzi perkusista - będzie drugi bis. Czuję kilka kropel deszczu na policzku i nagle... ściana wody. Muzycy uciekają z instrumentami, prowadzący mówi coś do mikrofonu, który zdechł ostatecznie. Chyba powiedział coś w stylu "przepraszam państwa z powodu pogody". Nie wiem, nie słyszałem dokładnie, bo uciekaliśmy przed deszczem. Mokrzusieńcy wróciliśmy do domów. Wysuszyłem się i przebrałem, ale potrzebne było jeszcze jakieś 8 godzin w łóżku by uniknąć przeziębienia, ja miałem jakieś 5. Poszedłem do pracy, przemarzłem w magazynie i doprawiłem się. Od poniedziałkowego popołudnia do środowego wieczora moje dni wyglądały tak PRACA->WYRKO->PRACA. Brrrr... nie cierpię przeziębienia, bo trzeba je po prostu wychorować. Najgorsze są te chusteczki, a właściwie wycieranie nosa. Ale mam to już za sobą - prawie, grunt, że czuję się już dobrze.

Przy okazji tego mojego leżenia nie mogłem zapominać o przygotowywaniu się do studiów. Walczymy więc z systemem baz danych Oracle 9i. Trzeba i koniec. Gdyby to jeszcze było odrobinę prostsze to świat byłby lepszym miejscem.

Wspominałem o pracy. Już nie będę więcej słuchał "do pracu", w wykonaniu mojego niemieckojęzycznego szefa. Przynajmniej w tym roku. Koniec z mrokami magazynu. Cieszę się i nie, bo gdzieś tam w głowie pozostaje myśl, że to było całkiem dobre doświadczenie i niezła praca. Poznało się trochę ludzi, podźwigało trochę więc mięśnie stwardniały. Człowiek nauczył się trochę dokładności i chyba odpowiedzialności. Chyba bo sam nie wiem dlaczego to piszę, może dlatego, że tak wszyscy gadają - praca uczy odpowiedzialności. Może, może... najważniejsze, że koniec z paleciakami na ten rok.