czwartek, 6 marca 2008

Rozpieprzam wszystko

Załatwione. Wczoraj ok. godziny 10.10 zakończyłem sesję. Po raz kolejny potwierdziła się teza, że nie trzeba wcale dobrze umieć, trzeba dobrze gadać. Taka uczelnia. Podobno identyczna jak setki innych, na których wcale nie trzeba wykazywać się umiejętnościami. Trochę było mi szkoda nowej koleżanki, która dzieliła ze mną ostatni egzamin. Była naprawdę obcykana, przez co wprowadziła mnie w niezłe nerwy, ale ostatecznie skończyło się na tym, że ja mając blade pojęcie skończyłem egzamin bez dopytki, a ona ledwo ledwo. Ale nie ważne. Grunt, że oboje zaliczyliśmy.

Muzyczka hipnotyzuje (The Church - Under the milky way), słońce woła "Zgwałć park spacerem". Nie lubię "gwałcić" samemu. To nie to samo. Dzisiaj w planach jeszcze odebranie resztki wpisów i trzymanie kciuków. Dziwnie pisze się trzymając kciuki.

Trzymam!

Skoro notka o studiach to wspomnę jeszcze o przedmiocie noszącym dumną nazwę "Sukces na rynku pracy". Spodziewałem się po nim czegoś więcej niż wyliczanki ludzkich typów (jacyś melancholicy, cholerycy i inni flegmatycy), testu osobowości z internetu i kościelnego głosu prowadzącej. Sytuację uratowała Fortuna Limonka oraz orzechowa Prince Polo w koordynacji z filozoficznymi rozważaniami z Dariuszem. I przerwa! Amen. Nieprędko zajrzę na ten wykład. Chyba, że wybuchnie we mnie ambicja karmienia umysłu nudą. Wtedy zaryzykuję.

Brak komentarzy: