Słońce rozpieszczało nas od rana. Opalić się co prawda nie udało, ale razem z Super Dziewczyną obeszliśmy górkę dookoła, odwiedziliśmy las, a wcześniej cmentarz (!!!). W lesie szukaliśmy barwinka inaczej zwanego borówką czerwoną czy jakoś tak (zdjęcie poniżej, szukaliśmy wersji bez jagód). Roślinka, którą zwykło wrzucać się do koszyka obok bananów i tradycyjnych pomarańczy.

Skończyło się na podrapanych jeżynami butach i wędrówce przez morze liści. Oprócz tego zapuściliśmy się w miejsca, których żadne z nas nie znało do tej pory. Poznaliśmy i odkryliśmy po swojemu. Namierzyliśmy dwie kapliczki, które z jakiegoś powodu wzbudzały zaniepokojenie. W sumie, groźny las, dwoje ludzi i kapliczka przy opuszczonym leśnym dukcie wzniesiona z bliżej nieokreślonych powód. Super Dziewczyna: "Może ktoś tu umarł". Brrrr... wrzask i ucieczka - tego nie było :P Byliśmy też przy zagadkowej drodze, która skojarzyła mi się z miejscem, które kiedyś odwiedziłem z moim kuzynem. Zapomniany wojenny cmentarz niemiecki w samym sercu lasu. Nie poszliśmy tam. Może następnym razem.
W przerwie w spacerach, dogrzewaliśmy się przy gorącym piecu w kuchni. Babcia raczyła nas specjałami babcinej kuchni i ochrzaniała nas za życie tylko miłością. Ganialiśmy za kurami, siedzieliśmy "w bagażniku" samochodowym i zaglądaliśmy do wszystkich kątów.
Przyroda budząca się do życia w słoneczny dzień to widok zapierający dech w piersiach. Szczególnie, gdy dech zapiera dwóm osobom. Chyba, że siedzi się w murach miasta, wówczas nie ma na co popatrzeć. Acz splecione dłonie są tak samo przyjemnie ciepłe.
Wracając do domu czułem się niesamowicie obco w autobusie. Zupełnie jakbym nigdy nim nie jeździł, zupełnie jakbym nie znał swojego miasta. Zatęskniłem za dniem, który zbyt szybko minął.
Obiecaliśmy sobie przyjechać na spektakl dawany przez kwitnące jabłonie. Oby jak najszybciej i jak najcieplej :)
Na koniec dnia niesamowita niespodzianka. Tuż po obejrzeniu studniówkowego filmu, na którym hulaliśmy, że u! Nawet nieźle jak na takie wielkie szpile Super Dziewczyny i moje nie do końca działające kolano. Ale o czym ja to pisałem? A! Niespodzianka. Dostałem... SCREAM FOR ME! Kubeczek przytłaczającej beznadziejności świata, gdy nie ma obok Super Dziewczyny. I film, który znów zamęczę, a który już dawno zamęczyć chciałem. KONTROLL. Dobrze, że jeszcze ktoś potrafi mnie zaskoczyć :D Dobrze, że ten ktoś to Ktoś.
Faking dobre wczoraj, faking dobra niedziela!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz