Nota odrobinę spóźniona, ale to z przyczyn wrażeniowo-czasowych. Ostatni weekend upłynął pod znakiem juwenaliów. W tym kraju większość zawodów ma swoje kalendarzowe święto. Studenci też ludzie, co prawda naszego święta nie uwiecznia się na kalendarzach, ale studencka brać dba już o daty we własnym zakresie.
Juwenalia czyli pijaństwo zbiorowe, największe jakie udaje mi się obserwować podczas całego długiego roku. Powstała nawet durnowata przyśpiewka "Juwenalia, juwenalia, kto nie poje ten kanalia". Zapewne autor tych słów długo myślał nim wpadł na pomysł sklecenia ze sobą tych kilku wyrazów. Rym i słownictwo ewidentnie świadczą o promilach obecnych przy etapie tworzenia. Wracając do samego przekazu powiedzonka, wychodzi na to, że kanalia ze mnie jakich mało. Chociaż trzeba przyznać, że autor nie zaznaczył o jakie picie chodzi. Niemniej jednak wychodzi na to, że większość studentów miało inne (niż ja) picie na myśli ;)
Procenty odblokowują ukryte umiejętności wielu ludzi, studenci nie są tu wyjątkiem. Ba! Wydawać by się mogło, że zakres tajnych skillów jest o wiele większy niż w przypadku przeciętnego człowieka. Szczególnie zaś w zakresie pogo-dancingu, którego nie zabrakło w piątkowy wieczór. Były krzyko-śpiewy oraz podskoko-tańce. Bilans wieczoru całkiem niezły, zdarte gardło, zakwas w lewej łydzie i lekki siniak na palcu stopy.
Juwenaliowa sobota bynajmniej nie była moją wymarzoną jeśli chodzi o repertuar wykonawców, dlatego wraz z Super Dziewczyną sami zorganizowaliśmy sobie czas. Sądzę, że nie mogliśmy go lepiej wykorzystać. Schodziliśmy i zjeździliśmy kawał Łodzi. Nawiasem mówiąc strasznie spodobało mi się podróżowanie rykszą. Człowiekowi wygodnie, chłodno i przyjemnie. Oczywiście samemu nie jest już tak fajnie jak we dwoje. Super był również fontannowy spacer, zimna woda wprost z fontanny to najlepsze chłodzenie w gorący dzień. Co prawda ludzie troszkę dziwnie patrzą na mokre ciuchy, ale co tam... niech sobie patrzą! Tak to był bardzo udany i gorący dzień. Co najważniejsze cały nasz, od "Dzień dobry" o poranku do "Do dobranoc" wieczorem. Powiedzmy, że nie zwracam uwagi na telefony od rodziców w niekoniecznie najlepszym na to momencie. Dodam jeszcze, że z Łodzi uciekliśmy w samą porę. Zaraz po naszym wejściu do PKSu niebo dało czadu, lecz nas już to nie obchodziło :)
Z okazji juwenaliów, polecam art o pogo na wiki: KLIKNIJ TUTAJ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz