Doszedłem do wniosku, że magia studiów lub jej całkowity brak zależy od wykładowców. Nawet najbardziej beznadziejny przedmiot może być interesujący i odwrotnie, nawet najbardziej interesujący może być beznadziejny. W związku z moimi porannymi wnioskami, postanowiłem sklasyfikować i napisać parę słów o ludziach nauczających na UŁ.
Trash-wykładowca: wchodzi jak burza, rzuca torbą, laptopem, notatkami, ma sposób mówienia niczym amerykańscy marines, ewentualnie kibice RTS Widzew podczas "dyplomatycznej" wymiany zdań z kibicami ŁKS. Aż prosi się by łamał krzesła, rzucał przedmiotami w słuchających i dodawał soczyste "kurwa" co drugie zdanie.
Alternatywny wykładowca: nikt go nigdy nie rozumie, ma swój świat, ubiera mało gustowne sweterki, które ubierał również 10 lat temu, nie goli się bo i po co - skaleczyć się można, a to niezgodne z jego światopoglądem, nie myje zębów, nie obcina paznokci, nosi obrączkę i często demonstracyjnie ją czyści, najwidoczniej ktoś dał się złapać w jego sidła
Pop-wykładowca: mówi niby o niczym, ale jego głos szybko trafia w ucho, można wyciągnąć coś z jego wypowiedzi i o dziwo, można się czegoś nauczyć, trafia do największego grona odbiorców, studenci chodzą na jego wykłady, mimo, że często powtarza "to tam coś tam", "nie ważne", "także tego", ma poczucie humoru
Emo-wykładowca: młody i nieopierzony magister, nie ma jeszcze swojego ukształtowanego stylu, wrażliwy, nacierpiał się na studiach, leciał na samych trójach, ale jakimś cudem zatrudnili go na uczelni, szuka ukojenia w bezwzględnym egzekwowaniu regulaminu, który istnieje tylko w jego głowie i zmienia się w raz z kolejnym studentem w kolejce do jego drzwi, w swoich oczach umie wszystko tłumaczyć najlepiej na wydziale, chciałby być przedszkolanką (sam się do tego przyznaje)
Wykładowca metalowiec: uważa, że tylko jego zdanie i przedmiot są słuszne na tej uczelni, pliki z wykładów nazywa oryginalnymi i swoimi, mimo, że jest to powielenie książek, które sam poleca, jest ostry i wymagający wobec fanów/studentów, doszukuje się głębszego sensu w uczęszczaniu na zajęcia, które prowadzi, wymaga wyrywkowej znajomości tego co powiedział/napisał, sprawdza egzaminy do pierwszego błędu
Wykładowca rockowiec: bardziej swobodna odmiana metalowca, może zmienić się w metalowca, ale nie musi, stawia sprawę jasno i klarownie, wie czego wymaga, jest gdzieś między pop-wykładowcą a metalowcem, nie jest do końca zepsuty, opowiada o tym o czym metalowiec, ale używa metody "to tam coś tam" i przykładów "z życia", lubi przygrzmocić wejściówką by udowodnić, że nie jest POP.
Punk-wykładowca, buntownik: robi wszystko na opak, ma bałagan w głowie, na głowie i w komputerze, ma cięty język, nie lubi dziewcząt w informatyce, robi dowcipy innym wykładowcom, przyznaje się do oglądania porno stron, wychodzi na egzaminach po kawę, nikt nie rozumie co jest jego wyznacznikiem oceniania, rzadko stawia trójki i niżej, zadaje trudne pytania "po co lodówce IP", nie ma go na dyżurach, odpowiada na emaile jednym słowem (tak, nie), prawie nie słucha co się do niego mówi, wie lepiej.
Wykładowca hiphopowiec: stwarza pozory normalnego, nie mówi "aha", "yoyo", ma inne słowa, które lubi powtarzać: "prawda", "rozumiecie państwo", "aczkolwiek", "azaliż", myśli, że wszyscy rozumieją jego bełkot, usypia swoim głosem, zasadniczo nie mówi prawie nic o przedmiocie, nie ważne czy go ktoś słucha czy nie, on "jedzie" twardo do końca, przecież wychowywała go ulica, umie znosić ból egzystencji, ma rozbujany krok
7 komentarzy:
Lol, skad Ty to wziąłeś?
Napisałem
że tak powiem - wiele prawdy zaiste miałeś w tym, co żeś naskrobał :D
aj lajk yt :D
A ten buntownik od lodówki z IP to nie dr D. od sieci z WMI ;)?
Tak jak mówisz.
Dobre:D Czy kolega przypadkiem nie studiuje na wydz. Matematyki i Onformatyki UŁ?
Bo dwa opisy pasują do wykładówców tej placówki :)
"parę słów o ludziach nauczających na UŁ" - tak napisałem
Prześlij komentarz