Czuję się jak dzieciak ze zdartym kolanem. Siedzę spokojnie a na nodze dwa wielkie plastry. Przypominają mi się wszystkie historie podwórkowe, w których to się człowiek wywalał podczas szalonych pogoni np. za piłką, albo równie szalonych rajdach "pelikanem" po krawężnikach. Nie wiecie czym jest "pelikan", bez żartów. Nie mieliście nigdy małego składaka?
Powoli kończy się przygoda z moim skręconym kolanem. Jednak pozwolę sobie na odrobinę marudzenia. Kolano wygląda znośnie, a nawet zabawnie - szczególnie przez to, że jest wygolone i gładziutkie :P Jednak w ostatnim czasie wiele rzeczy się zmieniło. Schody jakby dłuższe. Sklep dalej, a uczelnia to prawie na końcu świata jest. Zwykle pokonywanie drogi na wydział zajmowało mi 7-10 minut, w zależności od układu świateł. Teraz zeszło mi ponad 30 minut, a tempo i tak było szybkie. Do tego wspomniane światła, ledwo się mieszczę w cyklu zielonego. Zastanawiam się jak radzą sobie niektórzy starsi ludzie na tym "moim" przejściu. Problematyczne jest też przebieranie się w szatni, bo moich dodatkowych kończyn nie ma gdzie położyć.
Ogólnie nie jest źle, ba lekarz stwierdził, że jest bardzo dobrze, tylko czasem ciężkawo. Powoli nabieram wprawy w chodzeniu o kulach, ale jednocześnie przyzwyczajam się (chyba jednak wolniej) do chodzenia bez nich. Kolano potrafi boleć niemiłosiernie więc jest z czym sobie radzić, ale jak mówił lekarz, tak ma być. Jest coraz lepiej i to mnie cieszy. Całkowita sprawność ma wrócić w 3 miesiące, oby oby. Będzie dobrze!
1 komentarz:
Pewnie, że będzie dobrze!
Trzymaj się :*
Prześlij komentarz