czwartek, 13 grudnia 2007

13

Każdego dnia człowiek budzi się mając dwie opcje. Będę miał dobry lub zły humor. Ja mam zły. Zastanawiam się czy moje zachowanie to lenistwo, czy może poszukiwanie w życiu czegoś ciekawszego niż schemat: BEGIN budzik -> praca -> obiad -> praca -> łóżko GOTO BEGIN ze średnikiem na końcu.

Zawsze gdy nawarstwi mi się obowiązków zaczynam się zastanawiać, po co ja to właściwie robię? Tak tak, jest ta gówniana wersja z zaliczaniem studiów dla papierka lotem odrzutowym z bezpiecznym lądowaniem w brytyjskim barze. Tudzież klepaniem jakiś bzdur w korporacji z wielkiego Zachodu. Ale jakoś powoli przestaje mnie to bawić. Zresztą studia to studia. Przestaje mnie bawić "muszę", "trzeba", "powinienem". A gdzie kurka miejsce na "chcę", "pragnę", "przeżywam"? Nie ma! Czarna plama, trzeba zrobić to i tamto, muszę bo inaczej będę biedny i smutny. Gówno! Teraz jestem smutny, w momencie gdy nie wiem co mam ze sobą robić. Gdy słucham opowiastek o tym, że najważniejsze to wpisywać się do schematu codzienności. A ja nie mam na to najmniejszej ochoty. Nie czuję potrzeby zmagać się ze słabościami własnego ciała by ponudzić się na wydziale. Po co? Jaki jest sens walki o coś co mnie nie dotyczy. Nie cierpię tej łódzkiej wylęgarni pryszczatych programistów. Co roku o tej porze rozczarowuję się tym samym. Chcę zmian, ale wtedy dodaję: "tylko kurwa co ja mogę robić jak nie to?".

Banalna opowiastka próbująca usprawiedliwić moje lenistwo? Być może. Ale dlaczego są rzeczy, które mogę robić, chcę i robię je z sercem nie mogąc się od nich oderwać? Chyba powinienem się nimi zająć co? Jasna sprawa, tylko przydałyby się na to jakieś konkretne pieniądze, bo bez nich nie ma na to najmniejszych szans. Tylko dlaczego ciągle mówię o "posiadaniu" a nie "byciu"?

Jestem. Tylko czemu nie mogę odnaleźć "bycia" w tym wszystkim co wiąże się z codziennością.

Kurcze, kończę o tym pisać i przestaję mieć ochotę z kimkolwiek o tym gadać. I tak nikt tego nie zrozumie, bo przecież będzie dobrze. Będzie, bo sobie SAM z SOBĄ poradzę.

Czemu to wszystko jest tak chamsko zmiksowane, że sam nie umiem tego pojąć, a co dopiero opowiedzieć komuś...

P.S. Ach te dramatyczne 3 kropki na koniec!
P.S.S. Wiecie co jest w tym wszystkim najlepsze, że mam sporo do powiedzenia jak to piszę, powiedzieć nie umiem. Nie chcę nikogo martwić, nie chcę zmieniać "jestem", "jesteśmy" w rozważania o sensie "bycia w ciszy lub po prostu bycia".

Brak komentarzy: