niedziela, 4 maja 2008

Wsiowy wypad

Nie będzie radości, bo było bezgranicznie nudno. Nudno do kwadratu czyli kwadrat nieskończoności (logika bezgranicznie = nieskończenie). Nie to bym się przesadnie frustrował, ale ostatnio niewiele mam wspólnych tematów z radą starszych. Szczególnie dlatego, że za mnie decydują o różnych sprawach. Jest jak to mówię "tak jakoś dziwnie". Wypad na wieś zaowocował więc samotnymi spaceram (przynajmniej tyle mogłem zaplanować po swojemu jeśli chodzi o weekend majowy). Siedzenie z przyklejonym uśmiechem i uczucie bycia tekturowym manekinem jednak mi się nie podobało. Musiałem gdzieś pójść, sam bo inny mieli lenia/ważniejsze sprawy - trudno.






Nie było jakoś tragicznie, ale nie wypocząłem przez ten tzw. długi weekend. To co w nim ważne zdawało się trwać tyle ile mrugnięcie oka. O wiele za krótko jak na moje wymogi - szczególnie ostatnio. Jednak dobrze, że udało się urwać trochę soboty, bo tego czasu nie zamieniłbym na nic innego.

Myślę, że źle się dzieje jeśli człowiek czuje się obco we własnym domu. Zdecydowanie zbyt wiele rzeczy mnie irytuje. Mógłbym pogadać z nimi, ale... nie! Ile można wałkować jeden temat? Przez 48 h będzie dobrze, a później znów to samo. Czuję się niezauważany, samotny, wypruty. Czuję się trochę tak jakby bliscy eksploatowali tylko moje umiejętności i nic poza tym. Ja pomagam, ja radzę, ja opowiadam, ja pamiętam i robię różne inne rzeczy. W drugą stronę to nie działa. Nie umieją. Szkoda, bo odnoszę wrażenie, że nawet nie próbują.

Z rodzicami to tak jest, że oni zawsze mają inny punkt widzenia. Mój i ojca rozminął się w grudniu zeszłego roku i raczej prędko się nie zbliży. A mama i siostra... mam wrażenie, że żyją w świecie priorytetu swoich spraw.

Nie beczę po kątach i nie słucham smutnych piosenek. Ale nie chcę wracać do domu, czuję, że dziczeję, albo to nie ja. To świat znów się psuje. Mam wrażenie, że ja ciągle robię coś dla kogoś, ale o mnie raczej niewiele osób pamięta. "Jest jakoś dziwnie"

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Powiem Ci Sebastianie (bo domyslam sie, ze tak wlasnie Ci na imie), ze juz od dluzszego czasu sledze Twojego bloga. Od dluzszego bo pamietam nawet poprzednia szate graficzna i zdazylam sobie juz wykreowac w glowie Twoj wizerunek. Ale jakos dopiero teraz zebralam w sobie wystarczajaco odwagi aby zostawic jakis komentarz. (Czy to nie dziwne, ze pomimo anonimowosci jaka daje internet jednak jakies blokady jeszcze mozna miec??). Nie wiem czy zadzialaly tutaj Twoje zdjecia czy tekst, z ktorym sie utozsamiam. Ale jakos tak sie stalo.
Wiesz, ludzie maja to do siebie, ze z natury sa ograniczeni i egoistyczni-mimo iz podobno homosapiens to gatunek stadny co teoretycznie powinno wykluczac te cechy... Niewazne... W kazdym badz razie mam nadzieje, ze znajdziesz swoje miejsce i bedziesz kiedys szczesliwy.
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Ja słucham smutnych piosenek, ale płakać nie mogę...
Czasem bywa tak, że skecz boli... A czasem, że życie boli... Podobno nie można mieć wszystkiego. W każdym razie nie od razu. Ja wciąż czekam na swoje szczęście... Wiesz, jak jest.

A rodzina... ważne są powroty do domu... Nie wiem, dlaczego nie chcą Cię zrozumieć, ale milczeniem na pewno nic nie wskórasz... Walcz. Walcz z nimi, z ich obojętnością, za nich i dla nich. Rodzina jest tylko jedna.
Myślę, że warto.