W tym roku wakacje zaczęły się odrobinę wcześniej, bo już o godzinie 9.41. Podobnie jak w zeszłym roku, bo 29 czerwca. To był nasz dzień. Jak to ująłem podczas drogi powrotnej - taka wisienka, na całym roku różnorakich wydarzeń, przykrytych bitą śmietaną wspólnych chwil. Brzmi zabawnie? Może i tak, ale ma swój sens.
Udało mi się zaobserwować, że razem z Super Dziewczyną nie mamy szczęścia do trambambajów. To jakiś wypadek, to jakieś spóźnienie, tu zła przesiadka, tam bilet za krótki. Jednak ten piątek i ten rok uważam za jeden z najbardziej udanych w moim życiu. Dlaczego jeden z? Bo przyszłe będą jeszcze lepsze :D Chyba, że Super Dziewczyna nie wytrzyma mojego marudzenia i mnie zostawi :P
4 komentarze:
Az Ci zazdroszcze... ja jeszcze do 14 lipca :(
W zeszlym roku bylo do 15... :/
To... jakis wypad? Wycieczka? Cos planujecie? ;)
A u mnie wreszcie pozamiatane ^o^
A ja kocham pociągi-ostatnio jechałam na drugi koniec Polski z 3 przesiadkami ihaha :D a w zasadzie wyszło na 4.Ale do Chorzowa na RHCP już trafiłam bez problemów.
pooozdrawiam i zyczę skrzyni pełnej przygód :)
A ja nie mogę się dopisać :/
Prześlij komentarz